12-03-2007, 09:32
Nie dość, że ostatnio moja praca postawiła spory znak zapytania (bo jeszcze nie przekreśliła) nad moimi planami trenowania bowlingu, to jeszcze jestem zniesmaczony (żeby nie mówić oburzony) ludzmi z obsługi Grakuli, ale pokolei.
Ku mojemu wielkiemu szczęściu poszedłem z kumplem i naszymi żonami w sobotę na kręgle. Wyobraźcie sobie moją radość. Pierwsze dwa mecze zaliczyliśmy do rozgrzewki. Przy kolejnym meczu całkiem nieźle zacząłem się rozkręcać (3 x strike po rząd). W sumie poszło mi całkiem nieźle. Ustanowiłem swój nowy rekord 127 pkt. Zaznaczę, że jak na 4 wyjścia na kręgle to dla mnie całkiem nieźle. Podczas tych rozgrywek (łącznie udało nam się rozegrać 5 meczy) kilkanaście razy blokował nam się tor. To kręgle się przewracały, to maszyna wariowała, aż wkońcu się zablokowała. Włączyłem więc przycisk obsługi. Po ponad 5 minutach nikt nie przyszedł. Zacząłem więc szukać gościa aby coś zrobił bo czas leciał. Poszedłem do recepcji bo nigdzie nie mogłem go znaleźć. Czekaliśmy na niego 20 minut !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zaczeliśmy grać dalej. Podczas ostatniego meczu na 3 kolejki do końca skończył nam się czas. Wynik punktowy miałem wtedy 111 więc pewnie bym pobił swój rekord. Co więcej, żona kumpla również szła na życiówkę oraz moja żona też. Poszliśmy do recepcji aby dała nam 5 minut czasu tłumacząc że 3 z 4 osób idą na życiówki (prosiliśmy grzecznie). Odpowiedź była krótka - NIE. W końcu skończył się czas i nie skończyliśmy naszej życiowej rozgrywki. Wkurzenie było w nas takie duże, że poszliśmy powiedzieć, co o tym myślimy. Niedosyć, że czekaliśmy na gościa 20 minut aby nam naprawił tor to jeszcze 5 minut nam firma nie mogła dorzcuić. Nie wiem, czy prosiliśmy o dużo. Pani w recepcji powiedziała, że mechanik (czy jak kto woli technik) powiedział, że tor mieliśmy cały czas sprawny. Po chwili dodała, że firma która wynajęła tor po nas płaci grube pieniądze (tak jak my byśmy zapłacili mało, lub co gorsze byli tymi "gorszymi" - żebrakami). Przykre ale tak właśnie się poczułem, jak jakaś biedota, która marzyć może o arystokracji...
Podsumowując moje żale muszę powiedzieć, że po tym zdarzeniu jeszcze w samej kręgielni podeszli do nas ludzi, którzy również narzekali na obsługę, słysząc naszą kłótnie z panią w recepcji. Wnioskuję, więc że mój przypadek nie jest odosobnionym, a pewnie nawet jednym z dość licznych.
Proponuję więc aby szefostwo, kierownictwo Grakuli zastanowili się nad podejściem do klienta. Sam pracuję w handlu i stram się nikomu krzywdy nie robić. Wręcz przeciwnie wychodzę do ludzi z pomocną dłonią. Takim podejściem jakie zaprezentowała pani z recepcji każdego można zniechęcić do rozwijania swojego hobby, swoich umiejętności.
A wystarczy trochę chęci i życzliwości a od razu byłoby o wiele przyjemniej i wspomnienia też by zostały pozytywne...
Ku mojemu wielkiemu szczęściu poszedłem z kumplem i naszymi żonami w sobotę na kręgle. Wyobraźcie sobie moją radość. Pierwsze dwa mecze zaliczyliśmy do rozgrzewki. Przy kolejnym meczu całkiem nieźle zacząłem się rozkręcać (3 x strike po rząd). W sumie poszło mi całkiem nieźle. Ustanowiłem swój nowy rekord 127 pkt. Zaznaczę, że jak na 4 wyjścia na kręgle to dla mnie całkiem nieźle. Podczas tych rozgrywek (łącznie udało nam się rozegrać 5 meczy) kilkanaście razy blokował nam się tor. To kręgle się przewracały, to maszyna wariowała, aż wkońcu się zablokowała. Włączyłem więc przycisk obsługi. Po ponad 5 minutach nikt nie przyszedł. Zacząłem więc szukać gościa aby coś zrobił bo czas leciał. Poszedłem do recepcji bo nigdzie nie mogłem go znaleźć. Czekaliśmy na niego 20 minut !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zaczeliśmy grać dalej. Podczas ostatniego meczu na 3 kolejki do końca skończył nam się czas. Wynik punktowy miałem wtedy 111 więc pewnie bym pobił swój rekord. Co więcej, żona kumpla również szła na życiówkę oraz moja żona też. Poszliśmy do recepcji aby dała nam 5 minut czasu tłumacząc że 3 z 4 osób idą na życiówki (prosiliśmy grzecznie). Odpowiedź była krótka - NIE. W końcu skończył się czas i nie skończyliśmy naszej życiowej rozgrywki. Wkurzenie było w nas takie duże, że poszliśmy powiedzieć, co o tym myślimy. Niedosyć, że czekaliśmy na gościa 20 minut aby nam naprawił tor to jeszcze 5 minut nam firma nie mogła dorzcuić. Nie wiem, czy prosiliśmy o dużo. Pani w recepcji powiedziała, że mechanik (czy jak kto woli technik) powiedział, że tor mieliśmy cały czas sprawny. Po chwili dodała, że firma która wynajęła tor po nas płaci grube pieniądze (tak jak my byśmy zapłacili mało, lub co gorsze byli tymi "gorszymi" - żebrakami). Przykre ale tak właśnie się poczułem, jak jakaś biedota, która marzyć może o arystokracji...
Podsumowując moje żale muszę powiedzieć, że po tym zdarzeniu jeszcze w samej kręgielni podeszli do nas ludzi, którzy również narzekali na obsługę, słysząc naszą kłótnie z panią w recepcji. Wnioskuję, więc że mój przypadek nie jest odosobnionym, a pewnie nawet jednym z dość licznych.
Proponuję więc aby szefostwo, kierownictwo Grakuli zastanowili się nad podejściem do klienta. Sam pracuję w handlu i stram się nikomu krzywdy nie robić. Wręcz przeciwnie wychodzę do ludzi z pomocną dłonią. Takim podejściem jakie zaprezentowała pani z recepcji każdego można zniechęcić do rozwijania swojego hobby, swoich umiejętności.
A wystarczy trochę chęci i życzliwości a od razu byłoby o wiele przyjemniej i wspomnienia też by zostały pozytywne...